środa, 25 lipca 2012

For to make chireseye

Dziś trafiło do mnie mnóóstwo wiśni, więc uznałam, że to doskonała okazja, by wypróbować przepis na pudding wiśniowy ze strony Gode Cookery. Przepis pochodzi z XIV wieku, z Anglii. Poniżej moja wersja przepisu:
Wzięłam:
szklankę wypestkowanych wiśni
pół – dwie trzecie szklanki cukru brązowego
pół szklanki tokaju
dwie łyżki masła
pół szklanki bułki tartej

Zmiksowałam wiśnie w blenderze, przelałam do garnka, zagotowałam. Dodałam resztę składników (cukier i wino do smaku, bułka aż do konsystencji budyniu), wymieszałam dobrze, zagotowałam.

Podałam w salaterkach ozdobionych różowymi kwiatami floksów (obowiązkowe! oryginalny przepis podkreśla, że kwiatki mają być różowe!) Sezam widoczny na zdjęciach to wypadek przy pracy. (Ech, mieć takie same pojemniki na wszystko…). Zajęło mi to nie więcej, niż pięć minut. W warunkach obozowych problematyczne może być rozdrobnienie owoców, można by przetrzeć je przez sito bądź tkaninę, do przetestowania.
 A tak wygląda gotowy pudding, trochę zbyt płynny na ciepło, ale schłodzony łapie galaretkowo-budyniową konsystencję i można go wyłożyć na talerzyk.
 Czekają w lodówce na smakoszy... Na zimno też są pyszne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz